Uwaga! Nowe zadanie!


Opublikowane 12.03.2015

W relacjach kierowców, którzy potrącili pieszego, bardzo często możemy spotkać się z prostym i – jakże denerwującym - usprawiedliwianiem „panie policjancie, ale ja go nie widziałem”. Wiele osób wtedy wzrusza ramionami, część osób się oburza. Warto jednak zastanowić się, czy te słowa kierowców są tylko wymówką, czy może jednak coś w tym jest? Zobaczcie krótką, jednominutową reklamę społeczną z brytyjskiej kampanii „Think”, która bardzo dobrze pokazuje mechanizmy związane z uwagą.

Dla nie znających języka angielskiego - podczas oglądania trzeba policzyć, ile podań piłki wykonał zespół w białych strojach. (I nie czytajcie dalszej części tekstu, dopóki nie obejrzycie filmu ;-)

[youtube https://www.youtube.com/watch?v=Ahg6qcgoay4&w=620&h=511\]

Kto widział tańczącego misia? Część z Was być może zwróciła na niego uwagę. Jednak większość go nie zauważa, jest skupiona na zadaniu – liczy podania piłki. Łatwo nie zauważyć czegoś, czego nie szukamy, prawda?

Co to ma wspólnego z ruchem drogowym? Podobnie jest z kierowcami – ich uwaga w większości skupiona jest na innych autach, na sygnalizacji, na tym, co może stwarzać dla nich zagrożenie. Tego są nauczeni. Zarówno przez instruktorów, jak i doświadczenie. Pieszy nie stwarza takiego zagrożenia jak inne auto, więc na niego uważa się mniej. W sytuacjach nieco bardziej skomplikowanych, jeszcze mniej. “A w ogóle, to pieszy sam powinien uważać i nie pchać się pod koła” - z takim myśleniem można się przecież spotkać często.

Co można zrobić, aby poprawić bezpieczeństwo pieszych? Używając metafory filmu, trzeba sprawić, aby pieszy stał się dla kierowców takim zadaniem, jakim jest liczenie podań piłki. Nie może być już dłużej tańczącym misiem.

Polskie przepisy dotyczące pierwszeństwa na przejściu są niejasne. A ich interpretacja w rzeczywistości wygląda tak, że nawet policji zdarza się twierdzić, że to przede wszystkim pieszy powinien uważać albo usprawiedliwiać kierowców, którym „pieszy wtargnął” na przejście. Trudno zatem spodziewać się, że kierowcy będą wysoce zmotywowani do uważania i ustępowania pierwszeństwa pieszym.

Konieczna jest zatem zmiana podejścia.

  1. Należy zmienić przepisy tak, aby była całkowita jasność – pieszy zbliżający się do przejścia ma pierwszeństwo przed kierowcą. I nie ma mowy o żadnym wtargnięciu na przejście.
  2. Przed wprowadzeniem tego przepisu warto przeprowadzić kampanię społeczną informującą o zmianie przepisów. Ale dobrze byłoby też pokazać, że kierowcy dojeżdżając do przejścia, będą musieli uważnie obserwować OKOLICE przejścia i poszukać wzrokiem pieszych. TO DLA WIELU BĘDZIE NOWE ZADANIE.

Trzeba będzie zwrócić uwagę, że nie jest możliwe rozpędzanie się w mieście do prędkości 70-80 km/h i jednocześnie przestrzeganie tego przepisu. Przy takiej prędkości pole widzenia jest już bardzo wąskie i nie będzie możliwości bezpiecznego zatrzymania pojazdu w momencie dostrzeżenia pieszego zbliżającego się do przejścia. 

Często słyszę, że ta zmiana się nie uda, bo „polscy kierowcy mają taką mentalność”.

Nie, polscy kierowcy nie są jakimiś potworami. Bardzo podobna zmiana, dotycząca przejazdów rowerowych, zaszła w polskich przepisach w 2011 roku i od tego momentu jest coraz bezpieczniej – kierowcy coraz częściej ustępują pierwszeństwa rowerzystom na przejazdach, mimo skromnej kampanii społecznej i niewielkiego zaangażowania policji. Mamy też ogromną liczbę polskich kierowców, jeżdżących po krajach UE, którzy bardzo szybko nauczyli się ustępować pierwszeństwa pieszym.

Na koniec pokażę jeszcze jeden krótki film z brytyjskiej kampanii „Think”, tym razem dotyczący zachowań kierowców wobec motocyklistów:

[youtube https://www.youtube.com/watch?v=SXI8-\_9FrB4&w=620&h=511\]

Proste?

W ramach kampanii społecznej towarzyszącej zmianom przepisów, warto byłoby zrobić w Polsce analogiczny spot z hasłem:

Dojeżdżając do przejścia zwolnij, pieszych trudniej dostrzec niż auto.